Wydarzenia


Ekipa forum
Pracownie sztuk pięknych
AutorWiadomość
Pracownie sztuk pięknych [odnośnik]06.12.15 19:18
First topic message reminder :

Pracownie sztuk pięknych

★★★
W galerii znajduje się kilka pomieszczeń gospodarczych, większość z nich umiejscowiona jest w dalszej części budynku. Jednak to konkretne, w których zorganizowane została pracownia, mieści się zaraz za szatniami, przylegając do Sali Zachodniej z prawej strony. Umiejscowienie jest stricte strategiczne - do pomieszczenia można dostać się szybko, co jest ułatwieniem dla dusz ogarniętych artystycznym szałem. Artyści znajdą tu wszystkie niezbędne narzędzia, a przede wszystkim dużo dziennego światła, które zapewniają wysokie okna.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 21:12, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pracownie sztuk pięknych - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Pracownie sztuk pięknych [odnośnik]06.06.17 22:34
Trudno mi było określić powodujące mną czynniki. Nie wiedziałem czemu zdecydowałem się na pokazanie jej tego płótna. Z czystej próżności, czy może świadomości, że wspomni o tym tobie? A może powód był inny, błahy. Może chciałem zadowolić jej artystyczne łaknienie sztuki. A może znów nakarmić swojego próżne ego widokiem uznania, który malował się właśnie w jej tęczówkach? Wiele opcji i trudno mi było nie uznać, że chyba chodziło mi o wszystkie jednocześnie.
- Nie wie. – odpowiadam spokojnie, niebieskie tęczówki obleczone złotymi oprawkami okularów, zawieszam na Yvette. Unoszę wolną dłoń i poprawiam narzędzie do patrzenia palcem wskazującym. – Kilka dni. – zdradzam dalej. Mam wrażenie, że wiedziałaś o mojej obecności. Głowa więc szybko łączy jeden fakt z drugim dochodząc do wniosku, że ktoś musiał ci o niej powiedzieć. Unoszę kieliszek i upijam odrobinę płyny. – Nie chciałabym byś zrozumiała to źle, Yvette. – czyli jako co? Masochistyczne powracanie do twojej twarzy. Wbijanie sobie jej obrazu w głowie niczym tatuażu na skórze? Czy robiłem to rzeczywiście, czy znów dostrzegałem piękno obok którego nie mogłem przejść obojętnie? Wybierałem drugą opcje, wmawiałem ją sobie starannie za każdym razem, gdy patrzyłem na to płótno. – Maluję to w czym dostrzegam piękno, nie zawsze ładne i oczywiste, choć w tym wypadku właśnie takie. – nie wiedziałem czemu się tłumaczę. Czułem taką potrzebę? Ani trochę. Bałem się, że powie ci o nim? Jeszcze bardziej nie. Wiedziałem po co wróciłem do Londynu. Właśnie po co. Nie dla kogo. A nawet gdybym miał wymieniać persony, które skłoniły mnie do powrotu nie byłaś wśród nich. Zastanawiało mnie więc, czy tłumacze się z siebie, czy próbuję wyjaśnić coś innego? Vvette zdawała się eteryczna ale i przyjemna do towarzystwa. Nienachalna i miła – zarówna dla oka i duszy. Może dlatego słowa wydostawały się przy niej na wolność bez większych zahamowani. Jednak jakiś cichy głosik w głosie sprawiał, że nie chciałem, by mogła pomyśleć bo tęskniłem. Bałem się, że powtórzy to tobie. Nie mogłam dać ci takiej sytuacji. Przewagi. W tej cichej grze, partii szachów, którą zaczęliśmy ledwie kilka dni wcześniej. Zamierzałem wygrać, choć samemu trudno było mi powiedzieć co było wygraną. Z pewnością nie ty. Z pewnością też nie nasze wspólne życie razem. To zostało przekreślone już dawno w chwili gdy wyszłaś z mojego mieszkania trzaskając drzwiami. Pozostawiając na podłodze rozbite części zabytkowej wazy.
- Dzisiejszy dzień owocuje równie skutecznym natchnieniem. – mówię unosząc lekko kącik ust. Nie mogłem zaprzeczyć i z pewnością nie byłem w stanie zapomnieć, o tym, jak wyglądała siedząc na galeryjnym parapecie, wpatrując się w świat za ramami okna. Z światłem ostro ale i jednocześnie subtelnie, padającym na twarz. Odnajdującym na niej światło, ale i wskazującym piękne cienie. Tak, Yvette, ciebie też zamierzałem umieścić na płótnie. I tak samo jak w przypadku twojej przyjaciółki, nie zamierzałem pytać o pozwolenie. Nigdy o nie zabiegałem o nie. Powodowała mną swoistego rodzaju artystyczna twórczość i za nic miałem sobie zezwolenia i zakazy. Nikt nie mógł mi narzucić na ramiona powinności zawierania czegoś na płótnach, bądź też wystrzegania się czegoś na nich. Sztuka nie mogła być skrępowana, upięta w pasy tego co dobre i złe z instrukcją obsługi co należy, a czego nie powinno się pokazywać. Sztuka tylko prawdziwie wolna mogła zachwycać i właśnie takiej sztuce hołdowałem.


Just wait and see, what am I capable of

Apollinare Sauveterre
Apollinare Sauveterre
Zawód : artysta, krytyk, dyrektor Galerii Sztuki
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Sztuka zawsze, nieustannie zajmuje się dwiema sprawami: wiecznie rozmyśla o śmierci i dzięki temu wiecznie tworzy życie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4149-apollinare-sauveterre https://www.morsmordre.net/t4299-rembrandt#90382 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f208-horizont-alley-21-3 https://www.morsmordre.net/t4239-skrytka-bankowa-nr-1066#86886 https://www.morsmordre.net/t4236-apollinare-sauveterre#86874
Re: Pracownie sztuk pięknych [odnośnik]16.07.17 21:03
Nie wnikała w powody, nie potrzebowała ich, posiadając własne projekcje i wyobrażenia. Z dozą romantyzmu spoglądała zarówno na samo dzieło zdolnych dłoni Apollinare, jak i na pobudki, prowadzące pędzel już od pierwszych plam na płótnie. Nie wymagała wyjaśnień, tym bardziej że z własnej woli zdecydował się odsłonić przed nią ten mały sekret. Tak przynajmniej sądziła - sekretny obraz, o którym Deirdre nie miała pojęcia. Półwila była mniej przyziemna od przyjaciółki, uwrażliwiona na sztukę reagowała dosyć emocjonalnie i reakcje te uwielbiała. Szturm emocji, wątpliwości i poszukiwanie odpowiedzi, przeszukiwanie cal po calu, by dostrzec szczegóły wpływające na odbiór, lecz na pierwszy rzut oka nieistotne, nieuchwytne. Analizowała, lecz bardziej przez pryzmat odczuć, niż logiki. Ta królowała w jej świecie dopiero przy alchemii, wyzierała spomiędzy stronic, w treściach, które znała na pamięć, lecz na wszelki wypadek pozostawiała pod ręką. Tak, jak Sauveterre malował to, w czym dostrzegał piękno, tak i ona warzyła mikstury, a wcześniej stawiała taneczne kroki. Teraz, na słowa mężczyzny, skrzyżowała z nim spojrzenia. Szkło stojące im na drodze tylko podkreślało wyraz niebieskich tęczówek. Pokręciła głową z powątpiewaniem, jakby coś jej nie grało, dlatego kontrolnie zerknęła znów na obraz, przechyliwszy delikatnie głowę, przez moment zielona obwódka źrenicy błysnęła w pojedynczym pasmie słońca, ale zgasła, gdy chmury dopadły wielką gwiazdę. Zmrużyła oczy, upiła łyk z kieliszka i pozwoliła sobie na lekki uśmiech, zupełnie niezobowiązujący, bez trosk, przyjemny.
- Oczywiste? - podchwyciła, nie tyle co wątpiąc w jego słowa, ale nie potrafiąc dopasować do nich właściwej interpretacji. W jej oczach Deirdre nie była oczywista. Znała ją bardzo dobrze, śmiała nawet uznawać, że lepiej niż większość - Tsagairt była skryta, tajemnicza, a ostatnio poddała się wielu zmianom. Nawet jej uroda nie stanowiła oczywistego piękna - którego nie można było jej odmówić, ale takie oceny były przecież skrajnie subiektywne. Yvette nie rozmyślała, czekała tylko na rozwinięcie myśli, gdzieś w głębi licząc na to, że podobne, niewinne pytanie pchnie go w ślepą uliczkę i zdradzi trochę ze swoich odczuć. Widziała je w śladach uwiecznionych farbami, lecz była zachłanna i jeśli nadarzała się okazja, sięgała po więcej.
Powoli skinęła głową, uniosła kieliszek zwiewnym gestem, w oznace podziękowania i toastu. Wiedział, jak prawić komplementy, ten wplótł w rozmowę naturalnie, bez wymuszania i zbędnych pochwał, z wyczuciem. Na zbyt bezpośrednie bywała przeczulona. Odbierała je jak brzęczące, irytujące muchy.
- Za piękno w nieoczywistej postaci, Apollinare - bo czy piękna nie było tam, gdzie ludzie zazwyczaj bali się go szukać? Gdzie nie potrafili zajrzeć przez czystą odrazę i nieuzasadnione przekonania? Nieznane piękno, niedostępne na wyciągnięcie ręki - te wodziło na pokuszenie najbardziej ze wszystkich. - Daj mu upust. Natchnienia nie warto tłamsić - stwierdziła delikatnie, ale bez podtekstów, jakby mówiła z własnego doświadczenia - i tak właśnie było. - Nigdy nie obserwowałam malarza przy pracy - przyznała z małym zastanowieniem, zaskoczona, że nigdy nie zdarzyło jej się uwieść nikogo tylko po to, by podjął się próby przelania jej na płótno. Może obawiała się, że potrafią uchwycić tylko urodę. Dla niej liczyło się więcej.


you're a chemical that burns, there's nothing but this
it's the purest element, but it's so volatile
feel it on me, love; see it on me, love

strangeness and charm

Yvette Blythe
Yvette Blythe
Zawód : alchemiczka, baletnica
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Beauty is terror.
Whatever we call beautiful,
we quiver before it.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Pracownie sztuk pięknych - Page 3 LtziYn6
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4582-yvette-sapphire-blythe https://www.morsmordre.net/t4613-jeszcze-pusta-klatka#99470 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f290-blythburgh-suffolk-ivy-alley-28 https://www.morsmordre.net/t4614-skrytka-bankowa-nr-1176#99471 https://www.morsmordre.net/t4718-yvette-sapphire-blythe#101045
Re: Pracownie sztuk pięknych [odnośnik]04.08.17 18:42
Na przestrzeni lat zdołałem nauczyć się, że niepewność, która nawiedza mnie gdy stawiam przed kimś płótno, jest uczuciem, które nie opuści mnie nigdy i towarzyszyć będzie mi zawsze w tej konkretnej chwili. Tak samo, jak świadom byłem trwania we mnie skromnie tlącego się głodu poznania, który rozpalał się na nowo za każdym razem, gdy coś poruszyło struny moich metafizycznych doznań na tyle, by uznać je za fascynujące. Z każdym z tych uczuć nauczyłem się żyć. Każde nauczyłem się akceptować. Były one nieoderwalną częścią mnie i zdawałem sobie doskonale sprawę z tego, że bez nich nie byłbym tym samym człowiekiem. Bowiem, co pchałoby mnie do przodu, gdyby nie głód by zbadać więcej? I co pozostawiało na ziemi, gdyby nie obawa osiadająca spokojnie na ramionach? To one pozwalały zachować mi równowagę, nie popaść w tak męczący samo zachwyt i pozwoliły mi pozostać znośnym dla tych, którzy ze mną przebywali. Spokojnie, jednak uważnie obserwowałem lekki ruch głową wili, odpowiedziałem podobnym gestem na jej gest.
- Oczywista nie oczywistość, Yvette. – stwierdziłem unosząc lekko ramiona i zaraz opuszczając je na wcześniejszą pozycję. Nie miałem zamiaru tłumaczyć dalej. Dla mnie oczywistym było piękno kobiety, gdyby nie ono – nie tylko powierzchowne, ale i to co dostrzegłem pod powłoką – z pewnością nie planowałbym z nią wspólnej przyszłości. Nieoczywista dla wielu, oczywista dla mnie – taka właśnie była. – Paradoks Deirdre. – dodałem unosząc lekko kieliszek, spoglądając na płyn w nim, okręcając szkłem, wprawiając alkohol w ruch. Niebieskie spojrzenie znów uniosło się, by spojrzeć na lico wilii. Była wprawną rozmówczynią, łatwo było się przy niej zapomnieć, ale wiedziałem, że nie mogę sobie na to pozwolić. Toczyłem wojnę, swoistego rodzaju starcie zamierzchłych kochanków – każdy zły ruch mógł zakończyć się moją porażką, a do niej nie zamierzałem dopuścić.
- I za ludzi, którzy są w stanie je dostrzec, Yvette. – dodałem sam unosząc kielich, pozwalając by cierpki napój zwilżył mi usta a potem rozlał się w przełyku. Uniosłem kącik ust na jej kolejne słowa przez chwilę mierząc jej twarz uważnym spojrzeniem. Zastanawiając się, czy nie jest to swoistego rodzaju test – kobiety uwielbiały być w centrum uwagi, niektóre potrzebowały jej do życia niczym tlenu. Którą z nich byłaś, Yvette? Widmo oddania się porywom duszy było jednak kuszące i pragnęło bym przystał na jej propozycję. – Możesz wybrać Yvette. – powiedziałem spokojnie ostawiając kieliszek. Sięgając do rękawów, odpinając po kolei ich guziki, zaczynając powoli podwijać je ku górze. – Możesz pozwolić, bym skorzystał tylko z mej wyobraźni, że wspomnienia które zachowałem w głowie i obserwować każdy mój ruch. Możesz też zasiąść wygodnie, jednak tak, bym widział ciebie – ty jednak nie zobaczysz płótna, i obejrzeć pracę dopiero, gdy po powierzchni pędzel pomknie ostatni raz. – uniosłem na nią oczy. Rękawy zostały już podwinięte. Wiec jak, moja miła, którą z opcji wybierasz?


Just wait and see, what am I capable of

Apollinare Sauveterre
Apollinare Sauveterre
Zawód : artysta, krytyk, dyrektor Galerii Sztuki
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Sztuka zawsze, nieustannie zajmuje się dwiema sprawami: wiecznie rozmyśla o śmierci i dzięki temu wiecznie tworzy życie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4149-apollinare-sauveterre https://www.morsmordre.net/t4299-rembrandt#90382 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f208-horizont-alley-21-3 https://www.morsmordre.net/t4239-skrytka-bankowa-nr-1066#86886 https://www.morsmordre.net/t4236-apollinare-sauveterre#86874
Re: Pracownie sztuk pięknych [odnośnik]21.08.17 11:36
Artyści goniący za rozwojem musieli nosić w sobie ziarno niepewności, by móc rozkładać skrzydła i wznosić się coraz wyżej. Nigdy nie potrafili stwierdzić, że jest wystarczająco wysoko, a cel został osiągnięty; cel poruszał się razem z nimi, wzrastając w świetle słońca, do którego się zbliżali, lecz musieli być uważni, by jak Ikar nie opadać w wir codzienności, ludzkiej słabości, przeciętności. Świadomy artysta mierzył wysoko, ponad swoje możliwości, aby móc chwytać sukcesy choćby czubkami palców. Czasem z błądzenia po omacku dało się wyczytać znacznie więcej, działając wieloma zmysłami, tworząc coś z niczego. Wzrok, ku chwale sprzecznościom, miał tendencję do zakrzywiania rzeczywistości, pokazywał zbyt realnie, prosto. Bez udziału reszty odczuwania był marnym przewodnikiem. W obrazie Apollinare dostrzegała zaś wiele zmysłów i już po pierwszym spojrzeniu, poświęconym płótnu mogła wywnioskować, że kierował się czymś więcej niż wizerunkiem podsuwanym przez źrenice. Chwytał jej części, składając pieczołowicie w zgrabną całość, ujmując cechy Deirdre z finezją - konkretną, lecz wciąż finezją. Uśmiechnęła się subtelnie, akceptując ten stan rzeczy, choć sama wolała pozostawić przyjaciółkę jako nieoczywistą - przynajmniej we własnych rozmyślaniach. Tak też widziała obraz, rozciągający się przed nią. Magia sztuki - każdy odbierał ją według własnych doświadczeń i prawd.
Nie miała interesu w oczernianiu przed Tsagairt wizerunku mężczyzny, i choć pozostawała czujna, nie traktowała siebie jak donosicielki, która ze szczegółami nakreśli kobiecie przebieg spotkania. Wszystko zależało od jej kaprysu oraz od współpracy ciemnowłosej, ta zaś podążała własnymi ścieżkami. Nie wiedziała, jak bardzo daleko od jej włsnych aktualnie się znalazły. Yvette nie upatrywała w tym wojny - to było ich starcie, nie zamierzała się angażować. Zwłaszcza emocjonalnie. Pilnowała się mniej, może dlatego czuła się lekko w jego towarzystwie? Była szczera. Nie potrzebowała akcentowania adoracji - w jej życiu była cechą zupełnie naturalną, momentami przestawała dostrzegać rozmarzone spojrzenia. Nie musiała widnieć na obrazach, by znać wartość i siłę swojego piękna. Pragnęła być tylko sztuką - ponownie, nawet jeśli wiązało się to ze zmianą postaci z eterycznej baletnicy w zastanawiającą postać na tle nieciekawego, miejskiego krajobrazu, przeciętego pręgą słońca. Nie musiała zastanawiać się długo, ale odwlekła chwilę moment odpowiedzi, pozwalając winu zwilżyć wargi kolejny raz, jeszcze moment poświęcając kontemplacji uwiecznionej duszy Deirdre.
- Wystarczająco napatrzyłam się dziś na realistyczne przedstawienia chwil obecnych, Apollinare. Malowanie z natury to dla ciebie żadne wyzwanie - choć podejrzewam, że z samej natury wyciągnąłbyś coś cudownego, tkaniny roztaczając tylko wokół ciała, jako tło dla bladej, czystej skóry. - Skupmy się na wrażeniach, nie rzeczywistości - poprosiła lekko, ale z wyczuwalną stanowczością, jakby był to jedyny możliwy wybór. - Oddaję ich kreację w dobre ręce.


you're a chemical that burns, there's nothing but this
it's the purest element, but it's so volatile
feel it on me, love; see it on me, love

strangeness and charm

Yvette Blythe
Yvette Blythe
Zawód : alchemiczka, baletnica
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Beauty is terror.
Whatever we call beautiful,
we quiver before it.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Pracownie sztuk pięknych - Page 3 LtziYn6
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4582-yvette-sapphire-blythe https://www.morsmordre.net/t4613-jeszcze-pusta-klatka#99470 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f290-blythburgh-suffolk-ivy-alley-28 https://www.morsmordre.net/t4614-skrytka-bankowa-nr-1176#99471 https://www.morsmordre.net/t4718-yvette-sapphire-blythe#101045
Re: Pracownie sztuk pięknych [odnośnik]11.09.17 21:40
Niepewność była domeną artystów, jednak nie towarzyszyła tylko im u nich - a właściwie u nas - aktywowała się bardziej, podsycana nienakarmionymi do końca demonami duszy, pragnącymi więcej, mocniej, wyżej i bardziej. Ale przecież każdy człowiek w swoim jestestwie borykał się z niepewnością, która rodziła zwyczajowa możliwość odrzucenia, niedopasowania, niespełnienia pewnych oczekiwań. Mogłem więc śmiało stwierdzić, że artyści odczuwali niepewność podwójnie. Raz dokładnie tak samo jak każdy inne człowiek odczuwałem niepewność na sprawy błahe i przyziemne. Drugi raz przychodził w kontakcie ze sztuką, najmocniej w momencie, gdy to moje dzieła znajdowały się pod ostrzałem innych osób. Posiadłem zdolność oddawania rzeczywistości, chwytnia chwil i uczuć, jednak ciągle doszukiwałem się nowych błędów, które chwilę wcześniej wcale się nimi nie zdawały. Życie artysty było przewrotne i opiewało w jedną, długą podróż i dążenie głównie do samorealizacji. Uznanie innych łaskotało ego, ale prawdziwe spełnienie mogło przynieść tylko wzniesienie się na wyżyny własnych możliwości.
Wiedziałem, a nawet widziałem, jak delikatnie próbuje mnie wyciągnąć z cienia w którym się skrywałem. Było mi wygodnie i nawet jej urok nie sprawiał, bym odkrył się całkiem tym, co noszę w sobie. Moje wnętrze miało już pozostać tylko moje. Skoro ty go nie chciałaś, nie należało się ono nikomu innemu. Moje demony miały dopiero odnaleźć dla siebie miejsce, ale czuły to już w drganiu powietrza które przenikało moje ciało, poruszały się niespokojnie, niczym wygłodniałe wilki, czekające na surowe mięso w którym dane im będzie zatopić kły.
- Dobrze więc. - zgodziłem się z nią spokojnie znikając jeszcze na chwilę, by przynieść dla niej krzesło. Sam sięgnąłem po długi, fioletowy fartuch, szczęśliwie posiadając już zbite i zagruntowane płótno, przygotowane bez większego przeznaczenia kilka dni wcześniej. Nie tak duże jak to które prezentowało ciebie, jednak wystarczające, by uchwycić istotę rzeczy.
Spokojnie, z namaszczeniem prawie, wyciągnąłem z lnianej torby tubki z farbami. Słoiczek z sekatywą stał na długim stole, wyciągnąłem kilka pędzli z pudełka wybierając te których zamierzałem użyć. A potem zacząłem.
Nie spokojnie i z rozmysłem. Dużymi, pewnym plamami pokrywając najpierw płótno w odzieniach jasnego prawie białego écru przechodzący przez lekkie muśnięcia żółci kaczeńców, która roztarta zmieniła się w promienie słońca, poprzez błękit paryski, który uwidocznił na wyłaniającym się powoli oknie krople deszczu spadające w akompaniamencie promieni. W końcu twarz, tylko twarz z długą łabędzią szyją, kuszącymi obojczykami i jedną z dłoni przytkniętą na sercu, nie skupiałem się na tkaninie sukni, pomijając ją kompletnie, pozwalając by rozmyła się w jasnym słonecznym blasku promieni. Cieniami, niczym rzeźbiarz ukształtowałem obojczyki, potem zająłem się twarzą, mieniąc policzki lekkim różem, a powieki cieniem spowodowanym padającymi rzęsami. Brakowało mi, czegoś, swoistego koloru jednostki, który zawsze udało mi się dostrzec, zrozumieć. Zieleń i blady róż były Yvette. Ale nie ciemna i mroczna, jasna, niczym świeże liście na drzewach i delikatna, niczym kwiaty lili, czy jasnych różanych kwiatów na krzewach. Zmieszałem je szybko uzyskując odpowiednie barwy. Znacząc refleksami tych kolorów tło, zostawiając je niczym był na twarzy i obojczyku. Nagle zaczynając rozumieć, ze znów straciłem poczucie czasu. Na zewnątrz panował mrok. Obróciłem się w jej stronę spoglądając na nią z zainteresowaniem. Odłożyłem trzymany pędzel na paletę, którą chwilę wcześniej rzuciłem na stolik obok. - Zrobiło się późno. - stwierdziłem, tak po prostu, oczekując na jej reakcje, będąc ciekaw jej. Czego chciała? Czy nie znudziło ją patrzenie na kolejne linie, na to jak pustka przybiera kształt, jednak jeszcze nie całkiem kompletny. Czy chciała iść? Czy może zostać tu ze mną aż noc nie przejdzie w kolejny dzień, a ja pochłonięty tym, co potrafiłem i rozumiałem znów zapomnę czym jest sen.


Just wait and see, what am I capable of

Apollinare Sauveterre
Apollinare Sauveterre
Zawód : artysta, krytyk, dyrektor Galerii Sztuki
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Sztuka zawsze, nieustannie zajmuje się dwiema sprawami: wiecznie rozmyśla o śmierci i dzięki temu wiecznie tworzy życie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4149-apollinare-sauveterre https://www.morsmordre.net/t4299-rembrandt#90382 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f208-horizont-alley-21-3 https://www.morsmordre.net/t4239-skrytka-bankowa-nr-1066#86886 https://www.morsmordre.net/t4236-apollinare-sauveterre#86874
Re: Pracownie sztuk pięknych [odnośnik]24.09.17 21:29
Głowa skłoniła się lekko w niemym wyrazie uznania dla podjętego wyboru, zgodnego z jej wcześniejszą sugestią. Myśli miała spokojne, kiedy obserwowała przygotowania do pracy, do tworzenia dzieła - z zaufaniem bowiem szła pod pędzel artysty, jakby w porozumieniu dusz, oddanych swej pasji. Tak, jak ona nie mogła uciec od przyzwyczajeń i baletowych kroków, tak od Apollinare nie dało się oddzielić barw, zamykających się w opisanych tubach. Zerknęła na nie, na to, jakie ślady zużytkowania nosiły - zupełnie jak pointy po wielu próbach. Nosiły na sobie ślady temperamentu, plamy pozostawiane na poprzednich płótnach, jakby wiedziały więcej, przeszły już pewną drogę. Spłynęła na krzesło, siadając wygodnie, nie odczuwając żadnego skrępowania, za to ogromne zaciekawienie. Wiele razy podziwiała dzieła w galeriach, wiele razy zachwycała się barwnymi przejściami albo drobną plamą w całości, tworzącą niesamowity efekt oraz atmosferę. Teraz mogła obserwować, jak sama zostaje na płótno przelana, szukać niedopowiedzeń i przegadania, analizując barwy, a nawet ruchy malarza, interpretować obraz od samego początku jego powstawania. Jakby bezszelestnie poruszała się za nim, za jego wizją siebie. Zastanawiała się, na ile będzie zgodna z postacią, jaka wyłoni się z muśnięć i smagnięć pędzla, gdzie poprowadzi ją Sauveterre. Nada tylko sztampową delikatność i ulotność, tchnie w barwy i pozy typowe dla baletnic, czy pokusi się o pierwiastek wyciągnięty z władczego spojrzenia zielonych tęczówek? Oderwała je od płótna dopiero na słowa mężczyzny, kwitując je cieniem uśmiechu. Była zadowolona, bardziej niż w salach obwieszonych obrazami na jedno kopyto, bowiem dopiero w pracowni była świadkiem sztuki, jaką lubiła oglądać, a bezpośrednie śledzenie ruchów było niczym natychmiastowe wyciąganie nauk. Nie uczyła się jak malować, nie była to dziedzina, w jakiej mogłaby zdziałać wiele; dowiadywała się tylko, upewniała, jak widział ją świat. Kiwnęła krótko głową, nie opuszczając swojego miejsca, czując komfort w ciszy. Cisza nie była tego wieczoru podziałem, zostawiała pole do domysłów. W ten sposób, przecinając otoczenie pojedynczą wymianą niewymuszonych zdań, zakończyli spotkanie - dopiero, gdy obydwoje niemo uznali, że przyszedł na to czas.

| ztx2


you're a chemical that burns, there's nothing but this
it's the purest element, but it's so volatile
feel it on me, love; see it on me, love

strangeness and charm

Yvette Blythe
Yvette Blythe
Zawód : alchemiczka, baletnica
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Beauty is terror.
Whatever we call beautiful,
we quiver before it.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Pracownie sztuk pięknych - Page 3 LtziYn6
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4582-yvette-sapphire-blythe https://www.morsmordre.net/t4613-jeszcze-pusta-klatka#99470 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f290-blythburgh-suffolk-ivy-alley-28 https://www.morsmordre.net/t4614-skrytka-bankowa-nr-1176#99471 https://www.morsmordre.net/t4718-yvette-sapphire-blythe#101045
Re: Pracownie sztuk pięknych [odnośnik]01.12.18 20:06
| 9 września 1956
Jej londyńskie mieszkanie było wręcz stworzone do malowania: użytkowe poddasze Gwen przerobiła na pracownie z bardzo dużymi oknami, dzięki czemu niezależnie od pogody jeśli tylko było widno była w stanie malować. Każdy jednak potrzebuje zmiany otoczenia, dlatego od czasu do czasu dziewczyna wynajmowała pracownie w magicznej galerii sztuk pięknych. Pierwszy raz zdarzyło jej się to pod koniec czerwca i od tego czasu raz na trzy, cztery tygodnie odwiedzała galerię.
Tym razem pracowała nad swoją techniką, próbując przemalować jedną z okładek z mugolskiego „Vouge’a”. Magazyn spoczywał przed nią na stole, na stosie książek ułożonym tak, aby stał w pionie mniej więcej na wysokości oczy Gwen. Nie było to zbyt praktyczne, ale nic lepszego nie wpadło dziewczynie do głowy, gdy próbowała jakoś wygodnie dla siebie ustawić obiekt malowania.
Płótno na jej sztaludze było już właściwie w całości zamalowane. Gwen powoli kończyła pracę, po prostu cały czas ją dopieszczając. I obraz, i okładka magazynu przedstawiały piękną kobietę z krwistoczerwonymi ustami. Jej oczy unosiły się ku górze, a na dużym kapeluszu znajdowały się ozdoby; na obrazie Gwen ten wydawał się być porośnięty kwieciem, którego brakowało na okładce. Z resztą, nie była to jedyna różnica: na zdjęciu modelka wyraźnie trzymała motylą broszkę, a na pracy rudowłosej kobieta wyciągała rękę, na której spoczywał motyl.
Gwen była zupełnie skupiona na pracy. Nie przejmowała się ani swoim brudnym, roboczym strojem (czyli prostą, niegdyś białą koszulką i brązową spódnicą), ani faktem, że drzwi do pracowni były cały czas otwarte. Był ku temu konkretny powód. Drzwi do pracowni były zamykane na klucz i dla świętego spokoju zabezpieczane magią, tak by nikt niechciany nie wchodził do środka. Niestety, tym razem do pomieszczenia Gwen została wpuszczona przez jakiegoś praktykanta, który nie potrafił w pełni zdjąć czaru, w związku z czym drzwi musiały być otwarte, Jeśli by się zatrzasnęły wyjście z pracowni mogłoby być dla niej nie małym wyzwaniem. Aby się nie zamknęły dziewczyna postawiła pusty, lekki śmietnik pomiędzy nie, a framugę.


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : 15 +1
UROKI : 15 +5
ALCHEMIA : 15 +1
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Pracownie sztuk pięknych [odnośnik]01.12.18 23:34
Choć malarstwo nie było ulubioną gałęzią sztuki Elise (mając w sobie połowę krwi umuzykalnionych Lestrange’ów, o wiele bardziej ceniła sobie muzykę), to czasem zdarzało jej się odwiedzać galerie sztuki. Dbała o to, by nie pojawiać się w miejscach, gdzie młodym i znakomicie urodzonym damom nie wypadało przebywać, ale eleganckie galerie sztuki należały do miejsc, w których pojawiać się wypadało, zwłaszcza kiedy chciało się uchodzić za dziewczę wszechstronnie obyte ze sztuką.
Oczywiście nie pojawiła się tutaj samotnie, a ze swoją matką, z którą obeszła większość sal wystawowych. Goście galerii nie byli tak liczni jak w czasie trwających wernisaży, ale napotkały kilka twarzy znanych im z wyższych sfer, z którymi mogły podyskutować nie tylko o sztuce, ale i o innych tematach, jak wczorajszy skandalizujący ślub u Ollivanderów, na który zaproszono gmin.
Elise wciąż czuła obrzydzenie na samą myśl o szlamach pałętających się po salonach. Była też przekonana, że w galerii o tak dobrej renomie jak ta nie napotka nikogo o brudnej krwi. W stronę pracowni artystycznych zapuściła się z zamiarem zobaczenia prac jednej ze szlachetnie urodzonych koleżanek, młodej lady Fawley, która miała zaprezentować kilka obrazów na nadchodzącym jesiennym wernisażu. Jej matka pozostawała w jednej z sal wystawowych, gawędząc z napotkaną przyjaciółką z rodu bliskiego Nottom. Elise opuściła ją tylko na chwilę – tak przynajmniej zamierzała. Miała zobaczyć obrazy swojej znajomej, która pozwoliła jej je obejrzeć jeszcze przed oficjalnym wystawieniem, najwyraźniej ciekawa opinii Nottówny, i wrócić do matki oraz jej towarzyszki.
Ale nagle zdała sobie sprawę, że nie wie, w które drzwi powinna wejść, więc weszła w pierwsze lepsze, które były otwarte, nie przejmując się tym, że mogła przeszkodzić jakiemuś artyście w pracy. Nie zwykła przejmować się uczuciami innych ludzi, z wyjątkiem najbliższych sobie osób.
Ale w środku nie zastała znajomej szlachcianki, a obce sobie dziewczę zdające się w ogóle nie pasować do tego miejsca. Młoda dziewczyna o rudych włosach, będąca prawdopodobnie niewiele starszą od niej, nie wyglądała na szlachciankę, choć rude włosy i skromny wygląd mogły równie dobrze należeć do kogoś z nielubianych przez nią Weasleyów. Obawiała się jednak, że miała do czynienia z kimś spoza wyższych sfer, więc czym prędzej odwróciła się na pięcie, zamierzając wyjść i sprawdzić w kolejnym pomieszczeniu.
Ale coś, prawdopodobnie przeciąg, sprawiło, że drzwi zamknęły się tuż przed jej nosem, a lekki, pusty śmietnik nie był w stanie ich zatrzymać. Odskoczył w bok i potoczył się po ziemi, a drzwi się zamknęły. Elise szarpnęła za klamkę, ale te nie puściły, najwyraźniej się zatrzasnęły.
- Mogłabyś mnie wypuścić? – dopiero teraz zwróciła się do rudowłosej nieznajomej. Chciała stąd wyjść.
Elise Nott
Elise Nott
Zawód : Dama, ozdoba salonów
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ty się nazywasz lew, a lwa nie obchodzi zdanie owiec.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6043-elise-nott https://www.morsmordre.net/t6157-poczta-elise https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6159-skrytka-bankowa-nr-1507 https://www.morsmordre.net/t6158-elise-nott
Re: Pracownie sztuk pięknych [odnośnik]01.12.18 23:59
Gwen była w pełni skupiona na pracy. Zatopiona we własnym świecie właśnie poprawiała włosy malowanej przez siebie kobiety. Delikatne muśnięcia białej farby sugerujące odbłyski światła sprawiały, że obraz nabierał coraz więcej życia. Nic dziwnego, że rudowłosa nie zauważyła wchodzącej do pomieszczenia arystokratki i prawdopodobnie nawet nie zanotowałaby jej obecności, gdyby dziewczyna natychmiast wyszła z pracowni. Dźwięk zatrzaskujących się drzwi (o które Gwen cały czas się mimo wszystko obawiała) sprawił jednak, że dziewczyna odwróciła się gwałtownie.
Na twarzy malarki natychmiast pojawiło się zdumienie. Któż to? Kawałek od niej stała elegancka, brązowowłosa dziewczyna mniej więcej w jej wieku o podobnym wzroście. Gwen nie pamiętała jej twarzy, choć mogła przypuszczać, że z racji wieku chodziły ze sobą do Hogwartu (o ile oczywiście nieznajoma do niego w ogóle uczęszczała). Więcej jednak nie byłaby w stanie o niej powiedzieć: jej znajomość czarodziejskiej społeczności była zupełnie marginalna.
Już pojawienie się Elise zaskoczyło Gwen, a jej pytanie (miała wrażenie, czy dziewczyna faktycznie miała do niej jakieś pretensje?) jeszcze bardziej zbiło ją z tropu. Nie to jednak było w tej chwili najistotniejsze.
Oj, nie… – jęknęła. – Te drzwi się same nie otworzą… Jakiś praktykant nie potrafił zdjąć czaru i… no… jak się zamknęły… to się nie otworzą. – Gestykulowała mocno, wymachując ręką w której trzymała niewielki pędzelek. Farby rozlane na palecie rozpłynęły się odrobinkę. Z głosu i mimiki Gwen można było wywnioskować, że naprawdę się przejęła i mówi zupełnie szczerze.
Specjalnie je zastawiłam… by się nie zamknęły… A nie mam pojęcia, jak można je otworzyć. Zawsze zajmowali się tym ludzie z galerii – wyjaśniła.
I co one teraz we dwie zrobią? To, kim była Elise i po co w ogóle tu weszła nie było czymś, co interesowało w tej chwili Gwen. O tym będą mogły porozmawiać ewentualnie później. Szczególnie, że… chyba chciało jej się do łazienki, z czego musiała zdać sobie sprawę akurat teraz.


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : 15 +1
UROKI : 15 +5
ALCHEMIA : 15 +1
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Pracownie sztuk pięknych [odnośnik]02.12.18 15:27
Elise znała podstawy malarstwa, uczono go jej w dzieciństwie, ale jej serce skradła gra na fortepianie, dlatego dawno nie miała w dłoniach pędzla. Lubiła jednak oglądać dobre, klasyczne malarstwo w wykonaniu innych, a w gronie krewnych i znajomych miała kilka malarsko uzdolnionych dusz. Galeria sztuki była też eleganckim miejscem do spotkań towarzyskich. Zdecydowana większość Londynu była niegodna tego, by mogła tam przebywać taka osoba jak lady Nott, dlatego starannie wybierała miejsca, które zaszczycała obecnością, i były to miejsca nieskalane mugolskością. Świat mugoli jawił jej się jako obcy, wręcz wrogi – w końcu od urodzenia wpajano jej, że mugole i mugolacy to podludzie, są gorsi od czarodziejów, a zwłaszcza tych o szlachetnej krwi. Elise chłonęła nauki rodziny jak gąbka, z entuzjazmem przyjmując wszystko, co pozwalało jej czuć się lepszą od innych. W Hogwarcie zawsze zadzierała nosa, a towarzystwa mugolaków unikała jak ognia. Kiedyś, na pierwszym roku, kiedy nauczyciel kazał jej usiąść w ławce ze szlamą, rozpłakała się, przekonana, że z pewnością zarazi się od niej czymś paskudnym. Nie podobało jej się to, że nauczyciele traktowali wszystkich równo, bez względu na pochodzenie, i to była jej zdaniem największa wada szkoły, którą z tak wielką ulgą skończyła.
Po Elise już na pierwszy rzut oka było widać pochodzenie. Elegancka suknia w barwach Nottów i zdobienia jednoznacznie wskazywały na rodową przynależność, podobnie jak dumna postawa i wyniośle uniesiony podbródek. Nie trzeba było się nawet znać na szlacheckich zawiłościach, by wiedzieć, że miało się przed sobą osobę z wyższych sfer. Elise nigdy nie kryła się z tym, kim była, niezwykle dumna ze swojego wyjątkowego statusu wywyższającego ją ponad szarą masę.
Gdyby nie nieznośny kaprys drzwi, opuściłaby to pomieszczenie zaraz po zorientowaniu się, że pomyliła pracownie i zastała tylko to obce, nieszlachetnie wyglądające rude dziewczę, które twierdziło, że drzwi nie da się otworzyć.
- To może mogłabyś spróbować je otworzyć zaklęciem, skoro, jak mówisz, nie otworzą się same? Alohomora? – rzuciła w odpowiedzi na jej słowa, a jej ton mógł uchodzić za rozkazujący. Była przyzwyczajona do tego, że inni spełniali jej zachcianki i nadskakiwali jej. Niezbyt przyjmowała do wiadomości jej tłumaczenia – jak to drzwi nie otworzą się same? Od czego była magia? Ruda z pewnością miała różdżkę i mogła jej użyć. Elise oczywiście też miała i umiała rzucić alohomorę, ale egoistycznie wolała, by to nieznajoma ją wypuściła. W dobie anomalii wolała nie rzucać czarów, by nie wystawiać swojego pięknego ciała na obrażenia. Nieszlachetni mogli ryzykować. Swoją drogą, twarz młodej dziewczyny wydała się Elise dziwnie znajoma – była pewna, że gdzieś już ją kiedyś widziała. Może w Hogwarcie? Rudych nie było znowu aż tak wielu, nie licząc mnożących się jak gnomy Weasleyów. Zmrużyła oczy, próbując ją sobie przypomnieć, ostatecznie jej stosunek do ludzi był zależny od ich statusu krwi i zawsze lubiła wiedzieć, czy miała do czynienia z kimś o czystej krwi, czy wręcz przeciwnie.
Elise Nott
Elise Nott
Zawód : Dama, ozdoba salonów
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ty się nazywasz lew, a lwa nie obchodzi zdanie owiec.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6043-elise-nott https://www.morsmordre.net/t6157-poczta-elise https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6159-skrytka-bankowa-nr-1507 https://www.morsmordre.net/t6158-elise-nott
Re: Pracownie sztuk pięknych [odnośnik]02.12.18 15:50
Wychowywana w zupełnie innych warunkach, niż Elise, Gwen nigdy nie potrafiła pojąć tych olbrzymich, czarodziejskich zależności dotyczących statusu rodu i czystości krwi. Choć w świecie mugoli takie podziały oczywiście istniały to nie były aż tak wyraźne. Rudej nie robiło więc większej różnicy, z kim rozmawia. A ponieważ ostatnie lata spędzała raczej wśród osób niemagicznych z jej wspomnień wyleciało sporo szczegółów dotyczących tego, jak wygląda struktura społeczna świata czarów. Wprawdzie zdawała sobie sprawę z tego, jak wygląda teoria, ale po prostu zbyt rzadko wykorzystywała ją w praktyce. Dlatego nawet nie próbowała analizować Elise pod kątem czystości krwi, czy zamożności. Widziała przed sobą elegancką, dumną i zadzierającą nosa młódkę, która nie była w żadnym razie lepsza, albo gorsza od niej samej, a nie szlachciankę, którą mogłaby podejrzewać o problemy z jej mugolskim pochodzeniem.
Dlatego też słysząc słowa dziewczyny skrzywiła się i po prostu zmarszczyła brwi. Czy do niej nie dotarło to, co Gwen przed chwilą powiedziała?
To nic nie da – powiedziała wyjątkowo stanowczo jak na siebie. – Czary zabezpieczające przed włamaniem są raczej poza prostą alohomorę, a bardziej skomplikowanych nie znam. Jak chcesz możesz próbować sama. Może znasz jakieś konkretniejsze czary?
Wtedy na twarzy Gwen pojawiło się zamyślenie. Po chwili odwróciła się od dziewczyny i wyjrzała przez okno. Nie było tu wcale wysoko: można byłoby się bezpiecznie zsunąć na ziemię.
W razie czego zawsze jest okno – skomentowała po prostu. Sama raczej nie miała wielkiej ochoty, aby z niego w tej chwili korzystać: wprawdzie pęcherz dawał jej o sobie znać, ale wolała nie zostawiać swojej sztalugi i pracy samopas. – Ale może najpierw warto zrobić trochę hałasu, może ktoś nas po prostu wypuści. Galeria nie jest przecież pusta. – Sięgnęła dłonią do jednego z rudych pasemek okalających jej twarz i schowała je za uchem.
Wróciła na swoje poprzednie miejsce, stając przy obrazie. Spojrzała na niego, mrużąc oczy.
Czy ona przypadkiem… – powiedziała, bardziej do siebie, niż do Elise, przykładając pędzel do obrazu, po czym wysuwając go przed siebie, w stronę magazynu. – Nie, nie… tylko mi się wydawało. Wszystko gra z proporcjami. – Gwen mimo wszystko była bezustannie w trakcie procesu twórczego i nawet zatrzaśnięte drzwi, nieprzyjemna szlachcianka, czy łazienkowa potrzeba nie były w stanie łatwo wytrącić jej z tego transu. Z resztą,  choć zatrzaśnięte drzwi były faktycznie problematyczne to na pewno nie stanowiły aż tak wielkiego problemu. Nie umrą tu z głodu. Jeśli nikt ich nie usłyszy po prostu mogą wyjść okrężną drogą.


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : 15 +1
UROKI : 15 +5
ALCHEMIA : 15 +1
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Pracownie sztuk pięknych [odnośnik]02.12.18 23:24
Elise praktycznie od urodzenia wpajano wagę tego, kim jest. Kiedy tylko podrosła na tyle i nauczyła się czytać, starannie zapoznano ją z rodową genealogią, stopniowo ucząc coraz więcej nie tylko o Nottach i ich historii, ale też innych rodach i powiązaniach między nimi. Wyrastała wierząc w swoją wyższość nad zwykłymi ludźmi, z ich światem stykając się dopiero w Hogwarcie; wcześniej dorastała w izolacji, nie poznając chyba ani jednej osoby niższego stanu nie licząc służby i zmieniło się to dopiero w pociągu do Hogwartu. Magicznej szkoły nigdy nie polubiła, przede wszystkim właśnie dlatego, że było tam za dużo pospólstwa i za dużo nudnej nauki, podczas gdy ona wolała się uczyć sztuki i innych rzeczy niezbędnych na salonach. Większość przedmiotów uważała za zbędne, skoro i tak nie zamierzała nigdy splamić swoich delikatnych rąk pracą.
Każdą napotkaną osobę analizowała pod kątem statusu krwi i majętności. Nie szanowała mugolaków i ludzi biednych, miała jako taki szacunek i poważanie do czystokrwistych czarodziejów o stosownych poglądach i pozycji, zdawała sobie też sprawę że i mieszańcy mieli swoją rolę w społeczeństwie (ktoś w końcu musiał pracować na to, by śmietanka towarzyska nie musiała brudzić rąk), ale jak równych sobie traktowała tylko członków szlachetnych rodów z wyjątkiem zdrajców krwi. Zdrajcy byli nawet gorsi niż pospólstwo.
Taka po prostu była – była tym, czym uczyniło ją wychowanie i wpajane od narodzin wzorce, a wychowanie i rodzina odgrywały ogromną rolę, jeśli chodzi o kształtowanie się jednostki.
Oprócz alohomory znała jeszcze zaklęcie sezam materio, ale ono całkowicie zniszczyłoby zamek – a nie chciała, by w galerii krążyła opinia, że lady Elise Nott niszczy cudzą własność i demoluje zamki.
- Jedno, ale wolałabym go nie używać, jeśli nie będzie to konieczne – rzekła niechętnie, robiąc naburmuszoną minę, niezadowolona z tego, że dziewczyna nie mogła tak po prostu jej stąd wypuścić. Niestety czegoś bardziej zaawansowanego niż alohomora również nie znała. Zwykle to tego zaklęcia używała, jak chciała coś otworzyć. W Hogwarcie nie przykładała się do nauki, więc jej umiejętności w zakresie czarów nie były wybitne, nawet jeśli uważała, że gdyby jej się chciało uczyć, to z łatwością wyprzedziłaby większość swoich rówieśników. Miała jednak inne priorytety w życiu – musiała przede wszystkim dobrze wyjść za mąż.
- Miałabym wychodzić przez okno? – aż uniosła brwi, przerażona taką wizją: młoda lady wspinająca się po parapetach i wyskakująca przez okno jak jakiś pospolity chłopak. Jej matka chyba spaliłaby się ze wstydu, sama Elise też. Prawdopodobnie zdecydowałaby się na taką opcję tylko w sytuacji realnego zagrożenia życia. – Na pewno ktoś musi tędy przechodzić i zaraz tu przyjdzie – bo jak zauważyła ruda, galeria nie była pusta, oprócz gości pojawiali się tu też malarze korzystający z zaplecza artystycznego, na które zapuściła się Elise.
Jeszcze nie była tak zdesperowana, by zacząć krzyczeć i walić w drzwi. Chciała wierzyć, że już za chwilę ktoś tu wejdzie i otworzy te felerne drzwi, ktoś z artystów lub pracowników galerii. Godzina była jeszcze młoda.
Wzdychając ciężko, ostentacyjnie, znów powiodła niezadowolonym wzrokiem po rudej dziewczynie, obrazie, który tworzyła oraz dziwnej gazecie, której okładkę najwyraźniej przerysowywała.
- Dlaczego to zdjęcie się nie rusza? – zapytała odruchowo, bo wydało jej się to dziwne.
Znów spojrzała na dziewczynę. Gdzieś na skraju jej świadomości błąkało się to, że naprawdę ją kiedyś spotkała. Rzadko zwracała uwagę na ludzi spoza swojego grona, znajomości wśród ludzi spoza Slytherinu i mogłaby policzyć na palcach, jednakże... Zmrużyła oczy, patrząc na nieruchomą gazetę i na pospolity przyodziewek pannicy. Czy to czasem nie była ta Puchonka? W Hogwarcie kilka razy była świadkiem, jak paru starszych Ślizgonów wyzywało jakąś rudą Puchonkę od szlam, ale nie była całkowicie pewna, czy to ta sama. Jeśli tak, to co by tu robiła?
Elise Nott
Elise Nott
Zawód : Dama, ozdoba salonów
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ty się nazywasz lew, a lwa nie obchodzi zdanie owiec.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6043-elise-nott https://www.morsmordre.net/t6157-poczta-elise https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6159-skrytka-bankowa-nr-1507 https://www.morsmordre.net/t6158-elise-nott
Re: Pracownie sztuk pięknych [odnośnik]03.12.18 0:28
Skinęła głową, słysząc odpowiedź dziewczyny. Nie będzie się z nią kłócić: dobrze wiedziała, jak destrukcyjne i trudne potrafią być zaklęcia, a jakby tego było mało anomalie pojawiały się w Londynie od kiedy do niego przybyła. Na szczęście w nieszczęściu ją jeszcze żadna nie dotknęła, ale miała wrażenie, że to głównie przez to, że czarów niemal nie wykorzystywała.
Zdziwienie rozpieszczonej panny rozbawiło Gwen. Dziewczyna zaśmiała się krótko; urwała jednak śmiech, bojąc się, że może to urazić nieznajomą. Może zachowanie Elise było w oczach byłej puchonki dość niegrzeczne, ale przecież nie miała najmniejszego zamiaru jej w jakiś sposób urazić.
Przepraszam – powiedziała. – Nie jesteś przecież z porcelany, nic złego by ci się przecież nie stało, tu jest naprawdę nisko.
Mimo wszystko tak jak i Elise, tak i Gwen najbardziej odpowiadałoby, gdyby ktoś faktycznie po prostu otworzył drzwi; to po prostu było najbardziej konwencjonalne i najbezpieczniejsze wyjście, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że nieznajoma mimo słów rudowłosej nie wyglądała na taką, która byłaby w stanie szybko i sprawnie zejść na ziemię.
W takim razie przydałoby się dać znać, że tu jesteśmy… Pukaniem, czy… chyba nie ma jakiś zaklęć powodujących hałas, prawda? Przynajmniej niczego takiego nie pamiętam. Ale mogę też nie znać, raczej nie skupiam się na czarowaniu.
Gwen, mimo bycia rozmarzoną artystką, nie była zupełnie głupia i potrafiła działać metodycznie; zdecydowanie w tym przypadku pomagał jej brak głupich „barier”, które Elise miała wpojona od dziecka. Malarka musiała przyznać przed samą sobą, że mimo słabej znajomości dziewczyny w głębi duszy trochę jej współczuje. Otaczające ją zasady (bo Gwen śmiała przypuszczać, że to właśnie przez nie dziewczyna zachowywała się tak, jak się zachowywała) mocno ją ograniczały. A to nigdy nie było dobre… Szczególnie w sztuce. Rudowłosa nie wyobrażała sobie tworzenia czegokolwiek, gdyby miała tak wiele zahamowań w swoich zwyczajach.
Kolejne pytanie Elise znów zaskoczyło Gwen.
A czemu miałoby? – spytała odruchowo, kompletnie zapominając, że większość czarodziejów nigdy nie miała nawet w rękach mugolskiego magazynu. Dlatego po chwili zreflektowała się: – To mugolskie czasopismo modowe. Powstało chyba pod koniec XIX wieku? W każdym razie działa dość długo. Mają naprawdę piękne zdjęcia, a to wydanie chyba jest z USA, ale nie mam pewności szczerze mówiąc. Po prostu… spodobała mi się okładka, więc je wzięłam. – Wzruszyła ramionami. Dla niej to była po prostu zupełnie oczywista oczywistość. – Łatwiej ćwiczyć malowanie proporcji i faktury skóry, gdy model się nie rusza – dodała.
Gwen, choćby wysilała umysł, w życiu nie skojarzyłaby Elise. Nie dość, że miała z natury raczej słabą pamięć do twarzy to na dodatek raczej nie rozmawiała ze Ślizgonami, zwłaszcza tymi z innych roczników. Z resztą traktowała Hogwart jako zamknięty epizod i wolała pamiętać raczej te miłe elementy (jak fascynacja magiczną szkołą i godziny spędzane na malowaniu niezwykłych widoków otaczających zamek). Nieszczęśliwe chwile związane w większości z interakcjami między uczniami niemal wymazała z pamięci. Nie widziała sensu, aby pamiętać takie chwile.

| Jak by co chodzi dokładnie o tę okładkę.


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : 15 +1
UROKI : 15 +5
ALCHEMIA : 15 +1
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Pracownie sztuk pięknych [odnośnik]03.12.18 1:44
Elise nie znała prawdziwego życia – tego poza murami szlacheckich rezydencji i innych eleganckich miejsc. Tego poza ochronnym kloszem, złotą klatką, w której dorastała, pozbawiona wielu rzeczy tak naturalnych dla jej rówieśników niższego stanu. Nie wiedziała, jak to jest beztrosko bawić się i robić różne rzeczy bez strachu o to, co ludzie powiedzą, a zwłaszcza rodzina. Nie wiedziała, jak to jest żyć bez świadomości, że każdy jej ruch jest bacznie obserwowany, a niesubordynacja spotkałaby się z konsekwencjami. Nauczono ją jednak tego nie pragnąć, wpojono jej przekonanie, że to jej świat jest lepszy, przez co nigdy nie tęskniła za tym zwyczajnym i nie kusiło ją, by próbować się wyłamywać. Nie wiedziała nawet, jak to jest mieć normalną, pełną ciepła i troski rodzinę, tatę i mamę, a nie ojca i matkę, którzy wymagali od niej wpasowania się w konkretne ramy. Nie przeszkadzało jej to nigdy w tworzeniu, dzięki rodowi mogła pobierać nauki muzyczne i inne na najwyższym poziomie. Czy gdyby urodziła się niżej, mogłaby dostawać tyle możliwości rozwijania swoich talentów, ile otrzymywała jako lady? Z pewnością nie.
- Mogłabym spaść i zrobić sobie krzywdę! Poza tym to nie uchodzi – rzekła, lekko marszcząc nosek. Tak naprawdę była dość zwinna, potrafiła dobrze tańczyć, a także jeździć konno, więc nie była zupełną pokraką, ale osobie o jej pozycji pewnych rzeczy robić po prostu nie wypadało. Było zbyt duże prawdopodobieństwo, że ktoś to zobaczy, a będąc młodą debiutantką, panną na wydaniu dbała o swoją opinię i o to, by w jej życiorysie nie było żadnych skaz, nawet takich. W dodatku mogła potargać sobie suknię – jak wróciłaby do galerii w uszkodzonej kreacji?
Nie podobała jej się ta cała sytuacja. Nie powinno jej tu być, zwłaszcza że ruda dziewczyna mogła mieć bardzo wątpliwe pochodzenie, może nawet była szlamą. Może nie miała tego napisanego na czole, ale intuicja Elise podpowiadała, że to całkiem prawdopodobne. Szlama lub mieszaniec, na pewno nie panna czystej krwi, choć mogłaby też brać pod uwagę Weasleyównę. Tym biedakom brakowało ogłady, a ta dziewczyna jej nie zdradzała.
Elise wolała traktować magię jako ostateczność w obawie przed anomaliami i obrażeniami, które ze sobą niosły. W czasach przed nastaniem anomalii wysługiwała się magią dość chętnie, przestała dopiero po tym, jak kilka razy rzucanie zaklęć skończyło się zranieniami lub uszkodzeniami w najbliższym otoczeniu, raz nawet wyczarowaniem ohydnego węża, przed którym ledwo uciekła. Poza tym również nie kojarzyła zaklęcia, które powodowało tylko hałas, nie niszcząc niczego. Może takie istniało, ale jej wiedza nie była wybitna. Istniało też zaklęcie patronusa do wysyłania wiadomości, ale Elise nadal nie opanowała jego cielesnej formy, więc wiele by jej to nie pomogło.
- To nie jest normalne, żeby zdjęcia się nie ruszały – rzekła, krzywiąc się, kiedy usłyszała, że to czasopismo mugolskie. Nie widziała potrzeby strzępienia sobie języka w takim towarzystwie, ale nie mogła nie skomentować dziwnego zjawiska, skoro i tak musiała czekać na wybawienie z tego miejsca. A więc rzeczywiście szlama? To sprawiło, że poczuła do rudej pannicy jeszcze większą niechęć. Mugolskie korzenie tłumaczyły, dlaczego nie potrafiła otworzyć tych drzwi, wykręcając się coraz to nowymi wymówkami. Nottówna mimowolnie zwiększyła dystans, obawiając się, że mugolaczka może śmierdzieć glonami. Znów zbliżyła się do drzwi, przez chwilę patrząc na nie żałośnie.
Potem jęknęła i uderzyła w nie drobną piąstką, a na jej policzki wstąpił rumieniec wstydu, że musiała robić takie rzeczy w obecności panny z gminu, ale to nadal było lepsze niż wyskakiwanie przez okno. Jak przystało na delikatną panienkę z wyższych sfer, oczekiwała na wybawienie z opałów.
- Proszę otworzyć te drzwi i wypuścić mnie! – zawołała władczo, mając nadzieję, że ktoś usłyszy jej wołanie i wypuści ją z tego miejsca. Nie dość, że została zatrzaśnięta w pracowni, to jeszcze z rudą szlamą. Skandal!
Elise Nott
Elise Nott
Zawód : Dama, ozdoba salonów
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ty się nazywasz lew, a lwa nie obchodzi zdanie owiec.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6043-elise-nott https://www.morsmordre.net/t6157-poczta-elise https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6159-skrytka-bankowa-nr-1507 https://www.morsmordre.net/t6158-elise-nott
Re: Pracownie sztuk pięknych [odnośnik]03.12.18 7:22
Gwen weschnęła; ta dziewczyna naprawdę była niezwykle biedną osobą. Czy rodzice nie mieli świadomości krzywdy wyrządzanej dziecku? Ci czarodzieje z „dobrych rodzin” byli tak zamknięci i skupieni na tradycji… To było bardzo, bardzo przykre. I niezdrowe. Ciekawe, czy kiedyś ich poglądy ulegną zmianie?
Nie skomentowała jednak ani słowem niechęci Elise to skakania. Po pierwsze, mimo wszystko potrafiła to zrozumieć. W końcu sama nie miała na to olbrzymiej ochoty, choć sam pomysł uznawała za dobry. Po drugie, po jej zachowaniu widziała, że cokolwiek, co nie zgadza się z jej światopoglądem było przez dziewczynę natychmiast odrzucane, więc dalsze tłumaczenie nie miało żadnego sensu. Mogła się męczyć, ale to było niczym walenie grochem o ścianę.
Jak dobrze, że Gwen nie musiała martwić się o zamążpójście! Jej bliskich tu nie było, z resztą nigdy jej rodzina specjalnie o to nie dbała. Gdyby rudowłosa miała przymus wybrania sobie małżonka bez miłości chyba miałaby poczucie, że umiera, a głęboko wierzyła, że prawdziwa miłość może rodzić się powoli i stopniowo. Obecnie zaś, biorąc pod uwagę jej znikomej wielkości towarzystwo, nie miała w nim szczególnego wyboru i na horyzoncie nie widziała żadnego mężczyzny, który mógłby skraść jej serce.
Słysząc komentarz o zdjęciu spojrzała jeszcze raz na magazyn.
Dla ciebie pewnie nie. Ale weź pod uwagę, że dla większości świata i owszem – wyjaśniła. Czemu? Sama nie wiedziała; czuła, że poglądów nieznajomej raczej nie zmieni, nawet, jeśli były zupełnie irracjonalne. Ale po prostu czuła potrzebę, by to zrobić.
Nie potrafiła powstrzymać śmiechu, gdy Elise zaczęła domagać się wypuszczenia. Właściwie zachowanie szlachcianki – choć karygodne – należało do tych naprawdę zabawnych. Może gdyby Gwen cały czas chodziła do Hogwartu wywyższanie się dziewczyny sprawiałoby jej ból. Teraz tylko, poza współczuciem dla jej wychowania, czuła się, jakby miała przed sobą kilkuletnie, rozpieszczone dziecko, a nie właściwie dorosłą już pannicę.
No tak chyba nawet nikt cię nie usłyszy – powiedziała, podchodząc do dziewczyny.
Zaczęła mocno pukać w drzwi; praktykant, który ją tu wpuścił, powinien kręcić się w okolicy. W końcu wiedział, jakim ryzykiem obarczona jest Gwen, nie mógł zostawić jej na pastwę losu, wcześniej pokazując, jak bardzo jest niekompetentny, prawda? A przynajmniej taką malarka miała nadzieję: jej pęcherz coraz bardziej dawał o sobie znać.
HEJ! POMOCY! – krzyknęła. Miała zaskakująco mocny głos, jak na dziewczę o tak wręcz delikatnej, uroczej posturze.


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : 15 +1
UROKI : 15 +5
ALCHEMIA : 15 +1
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Pracownie sztuk pięknych
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach